Na statkach B-432 zastosowano żurawie pokładowe o napędzie elektrycznym ze sterowaniem bezstycznikowym a także zdalne sterowanie siłownią, umożliwiające pełnienie jednoosobowej wachty maszynowej przez 16 godzin na dobę. Z innych ciekawszych rozwiązań technicznych ułatwiających żeglugę warto wymienić zainstalowanie dwóch radarów pokazujących obraz rzeczywisty co pozwala na dokładniejsze określenie wszystkich punktów ruchomych na kursie statku.
Do tego typu statków należał zwodowany w samo południe, w sobotę 15 lipca 1972 roku m/s Radzionków. Głównym jego konstruktorem był inż. R. Lis ze Stoczniowego Biura Konstrukcyjnego zaś autorem rozwiązań architektonicznych inż. Wł. Szczepański. Załogę statku stanowiły 33 osoby, jednak dodatkowo mógł on zabrać 8 pasażerów rozlokowanych w czterech kabinach. Statek długości prawie 124 metrów i szerokości 17 metrów rozwijał prędkość 16 węzłów. Pierwszym kapitanem statku został kapitan żeglugi wielkiej Władysław Smoleń.
Matką Chrzestną "Radzionkowa" została urodzona 8 maja 1936 roku w Woźnikach Śląskich, pani Emilia Bacia. Początkowo planowano by matką chrzestną została najstarsza mieszkanka Radzionkowa, jednak w trakcie przygotowań, z różnych względów zdecydowano, że zostanie nią żona przodującego górnika, obchodzącej właśnie stulecie istnienia Kopalni Radzionków. Wybór pani Emilii był dość nietypowy, gdyż zazwyczaj matkami chrzestnymi były żony ówczesnych prominentów, działaczki kultury, partyjne aktywistki.
Na fotografiach wykonanych podczas wodowania statku widzimy szpalery górników w galowych mundurach, konstruktorów i wykonawców "Radzionkowa", dyrekcję PLO oraz przede wszystkim matkę chrzestną. Do dnia dzisiejszego pani Emilia Bacia przechowuje pamiątki po tamtej uroczystości: siekierkę z wygrawerowanym okolicznościowym napisem oraz korek z rozbitej o burtę butelki szampana.
Podniesienie bandery na statku miało miejsce w Gdańsku przy nabrzeżu Wiślanym, w czwartek 11 stycznia 1973 roku o godz. 14.00. Do Gdańska przybył wówczas między innymi ówczesny naczelnik miasta Krystian Gedyga, dyrektor kopalni "Radzionków" Adam Gomola oraz wielu innych lokalnych działaczy. Zgodnie z przywilejem w pierwszy rejs frachtowca miała zostać zabrana jego matka chrzestna. Niestety załatwienie wszystkich formalności przedłużyło się, tak że Emilia Bacia wypłynęła w drugą morską wyprawę "Radzionkowa". Trasa rejsu wiodła przez Hamburg do Oranu w Algierii. Po drodze kilkanaście dni postoju w Grecji i Egipcie. Zwiedzanie Kairu, piramid, Akropolu. Na pamiątkę chrztu morskiego Emilia Bacia otrzymała wykonany na oryginalnej mapie nawigacyjnej dyplom wraz z nadaniem imienia morskiego "Polaris".
W sumie Matka Chrzestna odbyła na "swoim statku" trzy rejsy po Morzu Śródziemnym. Załoga "Radzionkowa" w czasie swej przeszło trzydziestoletniej historii zdobywała liczne nagrody i wyróżnienia.
"Radzionków" był pierwszym z czterech bliźniaczych statków zwodowanych do końca 1973 roku (kolejne to "Garwolin", "Ostrołęka" oraz "Wieliczka"). Od 2004 roku statek pływał pod banderą północno-koreańską, by ostatecznie zostać zezłomowanym w kwietniu 2006 roku.
Podstawowe dane statku m/s Radzionków
Długość całkowita 123,9 m.
Szerokość na wręgach 17 m.
Wysokość do pokładu górnego 9,8 m.
Zanurzenie do znaku wolnej burty 7,32 m.
Prędkość pod ładunkiem 16 węzłów
Nośność 6300/5100 ton
Pojemność 5602/3696 BRT
Zasięg pływania: nieograniczony z wyjątkiem stref podbiegunowych
Niesłabnące zainteresowanie dziejami statku, doprowadziło do pozyskania przez samorząd kotwicy, która będzie przypominać o morskim epizodzie radzionkowskiej jednostki. Kotwica stanęła na Placu Letochów wraz z tablicą informującą o losach m/s Radzionków. Uroczyste odsłonięcie obelisku miało miejsce podczas głównych obchodów X Dni Radzionkowa, tj. 11 czerwca 2016 roku.
W roku 2016 została wydana książka poświęcona historii statku pt. "M/S Radzionków historia statku i ludzi". Książka ta powstała by uchronić od zapomnienia ten fragment dziejów Radzionkowa, który przypomina o jego związkach z morzem, a także stanowi o przywiązaniu mieszkańców Radzionkowa do tradycji i historii. Autorem publikacji jest pan Marek Wrodarczyk, radzińczanin, marynista. Jego pasją jest żegluga morska, która rozpoczęła się podczas podróży poślubnej, Interesuje się również latarnictwem i związanymi z tym światłami nawigacyjnymi. Posiada kolekcję okolicznościową monet oraz medali związanych z latarniami polskiego wybrzeża oraz żegluga polskich armatorów.
Specjalizacja kolekcjonerska Jacka Glanca to – konchologia (konchistyka). Zawdzięcza ona nazwę greckiemu słowu „concha” (muszla) i zajmuje się klasyfikacją mięczaków z uwzględnieniem cech budowy ich muszli. Stanowi ona składową dużo szerszej dziedziny nauk przyrodniczych - malakologii, opisującej świat: ślimaków, małży, chitonów, walconogów i głowonogów. Na świecie, to hobby cieszy się wielkim powodzeniem. Niestety, w Polsce profesjonalna konchistyka to wielka rzadkość.
Od 2004 r. kolekcjoner redaguję stronę internetową „CONCHA” www.muszle.concha.pl należącą do największych, niekomercyjnych stron dedykowanych konchologii w światowym Internecie. Autor poświęcił ją poszukiwaniu przedziwnych związków człowieka i muszli, odnajdywanych w najróżniejszych formach ludzkiej aktywności – od „frutti di mare”, poprzez przedmioty codziennego użytku, po ślady muszli w archeologii, architekturze, malarstwie, rzeźbie, sztuce prymitywnej, wierzeniach i religii oraz sztuce zdobniczej i innych specjalizacjach kolekcjonerskich. W oparciu o witrynę funkcjonuje: „INTERNETOWY KLUB MIŁOŚNIKÓW MUSZLI”, skupiający konchistów z całego świata. Poza tym specjalny dział: „PASJONACI” - aktywizuje grono polskich hobbystów, pełniąc rolę jedynego klubu zrzeszającego rodzimych miłośników konchyliów morskich. Co ważne, przynależenie do Klubu nie polega jedynie na jednorazowej deklaracji. Każdy chętny do jego współtworzenia mobilizowany jest przez pomysłodawcę do szerszego opisania swojej pasji oraz dokumentacji fotograficznej. Dzięki temu na stronach „CONCHY” powstaje ciągle nowa, indywidualna „opowieść” o ludzkiej pasji do muszli. O muszlach trudno jedynie pisać, dlatego też do tej pory Jacek Glanc zaprezentował swój zbiór na trzech autorskich wystawach: w 2000 r. w gościnnym C.K. „Karolinka” pt.„Cuda Mórz i Oceanów”; w 2003 r. w M.O.K. w Miasteczku Śl. pt. „Skarby Królestwa Posejdona”; i ponownie w C.K. „Karolinka” w 2008 r. pt. „Piękno w muszli zaklęte”. Efektowne konchy zagościły także na radzionkowskim „Dniu Morza” w 2009 r. oraz w „Galerii pod chmurką” w 2010 r. Hobbysta czerpie prawdziwą satysfakcję z prowadzonych prelekcji i spotkań z osobami ciekawymi piękna podwodnego świata, zwłaszcza zaś ceni „żywe lekcje” przyrody dla dzieci, które zawsze towarzyszyły Jego ekspozycjom.
Szanowni Państwo,
ludzkie pasje różnie ważą w człowieczym bytowaniu. Niekiedy - bywają ledwo muśnięciem ekstrawaganckiej odmienności; czasem – są matowym dodatkiem do codzienności; wreszcie - przepełniają sobą całe życie kolekcjonera, doskonale z nim współbrzmiąc i dopełniając jego człowieczeństwa.
Od lat, daję wyraz przeświadczeniu o istnieniu doniosłej „filozofii kolekcjonerskiej”,w myśl której - Osoba i jej doznania - zajmują miejsce lokowane znacznie wyżej niż sam przedmiot admiracji. W tym ujęciu – kolekcjonerstwo – przestaje być jedynie godziwym zagospodarowaniem czasu, choć to przecież i tak bardzo wiele…Nadto staje się wartością uszlachetniającą życie człowieka.
Tak oto, każdej osobie życzę indywidualnej, a przede wszystkim autentycznej - pasji w życiu!
JACEK GLANC
„CONCHA” - www.muszle.concha.pl
Kontakt: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.
Sztandar Huty Łazarza
Na początku października 2003 roku, zakończyła się konserwacja, sztandaru radzionkowskiej Huty Łazarza (zał. 1883). Pochodzący z 1906 roku sztandar został zakupiony przez Urząd Miasta Radzionków w stanie wymagającym gruntownej naprawy. W związku z ograniczonymi środkami finansowymi, wykonane zabiegi konserwatorskie miały na celu zabezpieczenie sztandaru przed dalszą destrukcją, oraz usunięcie - w miarę technicznych możliwości, szpecących brązowych zaplamień z powierzchni bławatu. W ramach prac wykonano dokumentację fotograficzną obiektu przed rozpoczęciem prac, oczyszczono powierzchnię jedwabnego pokrycia i haftów przy pomocy środków dezynfekująco myjących, odbarwiono zaplamienia odgrzybowymi środkami o odczynie kwaśnym, oczyszczono metalowe frędzle, naprężono sztandar w celu ustabilizowania jego formatu, oraz wyprasowano powierzchnię parą wodną. Z jednej strony sztandaru widnieje postać patrona hutników Św. Floriana zaś na odwrocie zabudowania huty oraz data fundacji sztandaru.
Sztandar Huty Radzionków
Huta Radzionków to późniejsza nazwa Huty Łazarza (zał. 1883). Prezentowany sztandar pochodzi z roku 1960, z czasów gdy Radzionków był samodzielnym miastem. Z jednej strony sztandaru widnieje postać Św. Floriana patrona hutników, zaś z drugiej w zębatym kole narzędzia charakterystyczne dla przemysłu hutniczego.
Sztandar Zakładu Przerobu Wtórnych Metali Nieżelaznych "Wtórmet"
"Wtórmet" był następcą i kontynuatorem przemysłu hutniczego po przekształceniach w Hucie Radzionków. Prezentowany sztandar pochodzi z lat osiemdziesiątych XX wieku i posiada zdecydowanie bardziej świecki charakter niż dwa poprzednie. Z jego jednej strony widnieje wyhaftowane logo zakładu zaś na odwrocie widzimy w pomarańczowym polu (tradycyjna barwa hutnicza) narzędzia charakterystyczne dla profilu zakładu.
Sztandar Ochotniczej Straży Pożarnej
Sztandar Ochotniczej Straży Pożarnej z Radzionkowa (zał. 1893) został przekazany w depozyt przez Komendę Miejską Państwowej Straży Pożarnej w Bytomiu w 2003 roku. OSP istniała w Radzionkowie do lat siedemdziesiątych, kiedy to powołano w Radzionkowie straż zawodową. Większość pamiątek po radzionkowskiej OSP trafiła do remizy w Suchej Górze zaś sztandar do jednostki w Bytomiu. Widoczny sztandar pochodzi z roku 1947 i z jednej strony przedstawia postać patrona strażaków Św. Floriana zaś z drugiej datę jego ufundowania, insygnia strażackie oraz godło państwowe.
Sztandar Związku Samodzielnych Rzemieślników w Radzionkowie
Związek Samodzielnych Rzemieślników został założony w 1920 roku przez mistrza kowalskiego Franciszka Hajdę, który aż do rozwiązania tej organizacji w 1934 roku pełnił funkcję jej prezesa. Prezentowany sztandar został ufundowany w czerwcu 1930 roku w dziesiątą rocznicę istnienia organizacji. Z jednej strony przedstawia alegorię ciężkiej i sumiennej pracy, w postaci pszczoły pracującej w plastrze miodu, zaś na odwrocie symbole i atrybuty poszczególnych rzemieślników wchodzących w skład związku. Sztandar został przekazany w depozyt Urzędowi Miasta przez panią Emilię Szatan w 2003 roku.
Sztandar Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" w Radzionkowie
Radzionkowskie koło Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" zostało założone 2 lutego 1912 roku, i było pierwsze w ówczesnym powiecie tarnogórskim. Własnością radzionkowskiego "Sokoła" był sztandar, który został poświęcony w 10 rocznicę założenia gniazda, w 1922 roku. Z jednej strony bławatu widnieje biały orzeł w locie trzymający w szponach sztangę gimnastyczną zaś z drugiej strony wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej. Sztandar przez okres II wojny światowej jak i w latach późniejszych był przechowywany przez Ryszarda Ścigałę, który pod koniec życia przekazał go w depozyt Stowarzyszeniu Miłośników Ziemi Tarnogórskiej z adnotacją by powrócił do Radzionkowa w przypadku restytucji praw miejskich. W 1999 roku sztandar został przekazany Urzędowi Miasta Radzionków.
Proporzec V Drużyny Harcerskiej Związku Harcerstwa Polskiego
Prezentowany proporzec został przekazany przez pan Józefa Senkałę w kwietniu 1999 roku Urzędowi Miasta Radzionków. Pochodzi on prawdopodobnie z pierwszych lat powojennych. Z posiadanych informacji wynika, że został on ocalony przez druha Alfreda Eugeniusza Senkałę przed konfiskatą przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa podczas rewizji przeprowadzonej w harcówce w roku 1950. Z jednej strony proporca widnieje krzyż harcerski z lilijką i dewizą CZUWAJ zaś na odwrocie głowa lwa oraz hasło "Jednością silni".
W tradycyjnie urządzonym aneksie sklepowym poznać i zasmakować można nie tylko smacznego kołocza i innych maszkietów ale odczuć atmosferę panującą w domach naszych prababć. Mamy i babcie przyprowadzają tu swoje małe pociechy, aby zajadając kreple pokazać jak to "było wprzódy". Starsi chętnie przysiadają i z nostalgią gwarzą o odchodzących obyczajach. Czasem młodzi, w ciepłym świetle starodawnych lamp zapominają o pośpiechu i przy herbatce i ciastku wyciszają swój zestresowany organizm.
Babka Ana nieprzypadkowo zadomowiła się przy ulicy Długiej 4. To właśnie tutaj, przed stu laty razem z mężem Bączkowiczem - dziadkiem obecnego właściciela Tadeusza, wybudowała i założyła piekarnię, która przetrzymała różne zakręty historii i funkcjonuje do dzisiaj. Każdy klient, czy to "nasz" czy "gorol" bez trudu odczyta powitanie: "Kliencie Gościu Kochany, spocznij w kuchni u babki Any" i serdeczne "na roz drugi zaproszomy".
zdj. Alfons Tobór
Jeszcze do niedawna na ulicach naszych miast można było często spotkać "chopiony" - kobiety wiernie trzymające się tradycyjnego, ludowego ubioru, zarówno w dni powszednie jak i świąteczne Jednak od lat 80-tych XX wieku widoczny jest szybki i bezpowrotny zanik tego widomego znaku śląskiej kultury ludowej. Jeszcze w latach 70-tych "chopionki" były nieodłącznym kolorytem wsi i podmiejskich osad.
Strój świąteczny: Na głowach złociste chusty szpigeltuski, poniżej chińskie fortuchy
Obecnie na co dzień, pojedyncze chopionki można spotkać jeszcze na ulicach Radzionkowa, Piekar i Dąbrówki Wielkiej. Początek XXI wieku skłania nas do refleksji, jak długo będzie jeszcze żywa tradycja stroju ludowego w naszym regionie? Strój ludowy noszony w Radzionkowie w literaturze naukowej występuje pod nazwą bytomski strój ludowy - zamiennie - rozbarski, obejmuje swym etnograficznym zasięgiem dawną Ziemię Bytomską, (dziś już historyczne pojęcie obejmujące w przeszłości swym zasięgiem powiat tarnogórski i miasta GOP-u) i Ziemię Gliwicką. Podobnie było w przedwojennym powiecie pszczyńskim, podzielonym z czasem na pszczyński i tyski (na terenie obu tych powiatów występuje strój ludowy pszczyński). W stosunku do terminu "bytomski strój ludowy", używa się zamiennie, z popularnych opracowaniach - "rozbarski" (dzielnica Bytomia, znana przed wojną z tradycji noszenia tego stroju) oraz "górzański" - nazwa sztucznie wprowadzona. Obecnie nazwę "strój rozbarski" raczej należałoby zaniechać, ponieważ na Rozbarku w latach 70-tych nastąpił jego zanik. W wyniku 20-letniej przerwy została przerwana wielopokoleniowa tradycja przekazywania zwyczajów ludowych (w tym stroje) wśród rodzin autochtonicznych mieszkańców Rozbarku. Jak podaje ks. proboszcz Józef Ledwig (parafia pw. św. Jacka w Bytomiu Rozbarku), w roku 1993 lub 94 powrócono do tradycji uczestnictwa w strojach ludowych, z okazji ważniejszych uroczystości kościelnych. Na koszt parafii uszyto 10 par dziewczęcych i męskich strojów, w których młodzież parafialna uczestniczy z okazji świąt i ważniejszych uroczystości kościelnych nie tylko w parafii, lecz również w innych kościołach dekanatu bytomskiego. Niestety stroje te ze względów obiektywnych wykazują pewne braki. W stroju męskim złote guziki nie posiadają już motywów pracy rolnika, a żółte spodnie "skórzoki", są płócienne, zamiast z prawdziwej skóry jelenia. Jest to problem ogólnie występujący przy rekonstrukcji strojów męskich. Współczesny obraz używania stroju ludowego w regionie bytomskim można podzielić na 3 tendencje:
1) Strój codzienny (do prac domowych i wyjściowy) i świąteczny (na uroczystości kościelne i państwowe) - używany przez najstarsze pokolenie "chopion". Wszystkie elementy stroju są autentyczne.
2) Strój świąteczny - używany (uroczystości kościelne i państwowe) przez starsze pokolenie kobiet oraz przez mężczyzn - rolników (w różnych grupach wiekowych), w rodzinach gdzie był przekazywany wielopokoleniowo. Wszystkie elementy stroju są autentyczne.
3) Strój świąteczny szyty współcześnie (brak wielu elementów autentycznych) - używany w zespołach folklorystyczych, domach kultury oraz forma najbardziej zbliżona do autentyku, to szyty przez chopiony dla swych wnuczek.
Co do nazwy "chopiona", zdrobniale "chopionka", czy też ubrana "po chopsku", to te określenia, są przeważnie błędnie pisane i wymawiane jako: "chłopiona", "chłopionka", "po chłopsku". Błędny zapis tych nazw powstał w wyniku skojarzenia z literacką formą "chłop", co dezinformuje osoby nie znające dialektu śląskiego.
Strój codzienny
Zachował się tylko wśród najstarszego pokolenia, prawdopodobnie z przyczyn naturalnych za parę lat całkowicie zniknie z Radzionkowa i innych nielicznych już miejscowości. Noszony jest tylko przez kobiety urodzone do początku lat 20-tych. Według chopionek z Radzionkowa, po ukończeniu szkoły podstawowej, w wieku ok. 15 lat, matki kazały im obowiązkowo chodzić w codziennym i świątecznym stroju ludowym, zwanym: "chopski" i "po chopsku" w odróżnieniu od miejskiego - "po pańsku". Używanie tradycyjnego ubioru przez dziewczęta, dawało lepsze widoki na zamążpójście; było gwarancją dla kawalerów, że kandydatka na żonę została wychowana wg tradycyjnych śląskich wzorów. Jak informuje pani Helena Szołtysik z Radzionkowa: prawdziwa chopionka powinna być "fest szyroko", czyli cztery warstwy sukien powinny ją jak najwięcej poszerzać w sylwetce. Przepisowa ilość sukien chopionki, w kolejności: "futerbarchanka", "sztrajfrok", "moryrok" i "wierchnio kiecka" jako zewnętrzna, a na niej dodatkowo pasiasta biało-niebieska "zopaska" (na codzień) lub w kolorowe kwiaty "chiński fortuch" (świątecznie). Obfite kształty wiązały się z odpowiednią pozycją społeczną. Im obfitsze kształty miał człowiek tym większe poważanie. W okresie międzywojennym zachodziły powolne zmiany w obyczajowości. Niektóre dziewczęta próbowały się wyłamywać z tych reguł, ze względu na uciążliwość noszenia na sobie tak sporej ilości odzieży (szczególnie w czasie upałów było to dokuczliwe) i zredukowały ilość sukien z czterech do dwóch (czyli do "sztrajfroka" i "wierchniej kiecki" plus "zopaska" lub "chiński fortuch"). Z tego powodu były pogardliwie zwane szulajami i nie cieszyły się najlepszą opinią w lokalnej społeczności.
Strój codzienny wyjściowy
Strój codzienny dzielił się na kilka kategorii, przeznaczony do różnych funkcji. Najmniej reprezentatywny - domowy - służył w obejściu i na pobliskie zakupy. Bardziej reprezentatywny służył do podróży np. na zakupy do Bytomia, czy Katowic. Początkowo chopiony pochodziły z rodzin chłopskich, a wraz z postępującym uprzemysłowieniem, z robotniczo-chłopskich. Z zamożnych rodzin chłopskich wychodziły za mąż za gospodarskich synów, którym często pod groźbą wydziedziczenia, nie wolno było się żenić z dziewczynami z niższą pozycją majątkową, a tym bardziej pochodzącą z innej klasy społecznej (stanu). Uboższe córki gospodarskie, które wyszły za mąż za robotników, nadal ubierały się wyłącznie w strój ludowy, nierzadko przekazując tę tradycję swoim córkom w formie już tylko świątecznego stroju. Na początku XXI wieku jedynie w trzech miejscowościach żyją kilkunastoosobowe grupy chopionek, zauważalne czasem w dzień powszedni w obejściu i na ulicy (Dąbrówka Wielka, Radzionków i Piekary Śląskie).
Strój świąteczny
Strój świąteczny w odróżnieniu od codziennego ma szanse przetrwania. W wielu miejscowościach jest on nadal noszony głównie przez kobiety z okazji świąt kościelnych i państwowych. Tradycje te podtrzymują kobiety przeważnie w wieku powyżej 50 lat, w większych wsiach (Nakło Śląskie, Świerklaniec) i miejscowościach (Dąbrówka Wielka, Radzionków i Piekary). Całkiem inaczej wygląda sytuacja w Chorzowie Starym. Tu przetrwał tylko męski strój. Duże zamożne gospodarstwa rolne wykształciły silną i zwartą społeczność chłopską odporną na obce wpływy i zmiany kulturowe. Mieszczanie, nielubiani urzędnicy (przeważnie obcy) byli często sprawcami pożerania chłopskiej ziemi przez przemysł. Robotnicy przeważnie posługujący się tym samym dialektem co chłopi, mimo zbliżonych obyczajów, byli uważani przez chłopów za niższą warstwę społeczną nie posiadającą majątku (tak ważnego przy ożenku i zamążpójściu), podatną na miejskie nowinki.
Strój świąteczny na chłodną porę roku
Wobec takiego dystansu do innych warstw, chłopi, chłoporobotnicy, starali się zawierać związki małżeńskie we własnej grupie stanowej. Sprzyjało to kultywowaniu i konserwacji własnych, odwiecznych obyczajów (przed wojną antagonizm między chłopskimi Miechowicami, a proletariackim Karbiem, podobnie między Radzionkowem, a Rojcą). Wysokie poczucie własnej godności stanowej, przyczyniło się zachowania męskiego stroju ludowego do dziś. Uroczystości kościelne, procesje, pogrzeby gospodarzy, do dziś wiążą się z uczestnictwem rolników w autentycznych strojach ludowych przekazywanych przez pokolenia. O tym jak bardzo jest jeszcze mocne przywiązanie do tradycji w Chorzowie Starym, świadczy fakt, że próba przejęcia przez górników noszenia baldachimu w czasie procesji (ok. 10 lat temu, zakończyła się ostrym sprzeciwem nielicznych już przecież rolników. Współcześni chorzowscy rolnicy posiadają mocno skurczone parohektarowe gospodarstwa (w wyniku wywłaszczeń pod Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku), co w przyszłości grozi zanikiem tego najstarszego zawodu na terenie Chorzowa i zarazem męskich strojów ludowych. W odróżnieniu od kobiet, wśród rolników i ich synów, można spotkać osoby w różnym przedziale wiekowym (od 25 do 65 lat, czyli w wieku produkcyjnym). Podobna sytuacja jest w niedalekich Brzozowicach-Kamieniu (Piekary Śląskie), gdzie gospodaruje jeszcze czterech rolników. Ogólnie biorąc pod uwagę zachowane tradycje chodzenia w autentycznym stroju ludowym, są szanse utrzymania w niektórych miejscowościach ciągłości tradycji (Brynica - kobiecy, Brzozowice-Kamień - męski, Chorzów Stary - męski, Dąbrówka Wielka - kobiecy i męski, Nakło Śląskie - kobiecy, Piekary - kobiecy i męski, Radzionków - kobiecy, Świerklaniec - kobiecy. Lecz jest tu potrzebna ingerencja i zachęta proboszczów oraz animatorów kultury, by na żadnym święcie nie zabrakło go. Najlepszym przykładem jest Dąbrówka Wielka, gdzie dokłada wszelkich starań, aby mieszkańcy nie porzucali swego dziedzictwa. Dzięki temu młode dziewczyny nie wstydzą się wkładać ubiorów swych matek i babek, co gwarantuje ciągłość tradycji.
Stroje świąteczne z materiałów zastępczych
Współczesne próby reaktywowania folkloru już w formie estradowej, czy też na potrzeby domów kultury, kończą się z reguły lepszymi lub gorszymi podróbkami strojów ludowych, nie zawsze mogącymi wiernie oddać lokalny koloryt. Chociaż, tak jak wszędzie część ubiorów szyta jest z materiałów zastępczych. Nie produkuje się już oryginalnych guzików na bruślek (granatowa, męska kamizelka, w Chorzowie Starym - czarna), czy skóry jelenia do spodni - zastępuje się je żółtym płótnem. Osobnym problemem jest jednakowość wszystkich elementów stroju kobiecego w dużych zespołach. W rzeczywistości żadna chopionka nie dopuściłaby do tego, żeby wszystkie barwy i wzory na stroju były powtarzalne. Jak każda kobieta, chciała się czymś odróżnić od drugiej. Przy kompletowaniu strojów dla zespołów i innych grup folklorystycznych, warto zróżnicować trochę stroje dziewczęce i kobiece. Humorystycznym akcentem niejednej imprezy są wianki na głowie leciwych pań występujących w strojach ludowych, na różnych uroczystościach (Piekarskie Klachule). Wianek (wionek) na głowie płci pięknej jest oznaką niewinności i dziewictwa - przynależny tylko pannom.
Obecny strój świąteczny. Młodsze pokolenie w strojach uszytych z materiałów zastępczych.
W wielu zespołach folklorystycznych 50-letnie dziołchy paradują w takich wiankach (mające nie tylko własne dzieci, ale i plejadę wnuków). Podsumowując tą tematykę, należałoby również zwrócić uwagę na zabezpieczenie autentycznych strojów, jakie przechowywane są po przodkach w wielu śląskich rodzinach. Często zdarza się, że atrakcyjniejsze części są przerabiane na inne przedmioty (barwne tureckie chusty ulegają całkowitej przeróbce np. jako poduszki, spodnie "skórzoki" ze względu na właściwości materiału, cięte są na ściereczki do czyszczenia okien). Również krewni z Niemiec zabierają wszelkie pamiątki po przodkach, jako wspomnienie utraconej "małej ojczyzny". Z biegiem lat, gdy wymierają właściciele tych pamiątek, potomkowie (chcąc często zapomnieć o swoich śląskich korzeniach) bezmyślnie pozbywają się ich. Antykwariusze znajdują wiele cennych silesiaków w niemieckich hasiokach, wioząc np. powstańcze medale z powrotem do Polski. Pozytywnym przykładem są nauczyciele-zapaleńcy, którzy próbują gromadzić stroje ludowe z danej miejscowości (często już zdekompletowane). Poza dokumentacją fotograficzną i zbiorami muzealnymi, jest to skuteczny sposób wychwycenia lokalnych różnic w ubiorze między miejscowościami i zachowaniem kultury materialnej ludu śląskiego dla przyszłych pokoleń.
Tekst i zdjęcia: Jarosław A. Krawczyk
Leszek Machoń po ukończeniu kursu otrzymał certyfikat oraz tytuł barmana - miksera, stając się tym samym członkiem SBP, który jest największym w Polsce stowarzyszeniem zrzeszającym barmanów. W 1999 roku wziął udział w swoim pierwszym konkursie, był to konkurs "Italmarca" w stylu klasycznym. Później już zaczęła się przygoda z freestyle - czyli stylem wolnym, w którym wszystko jest podrzucane, żonglowane, rozlewane a nawet podpalane. W 2000 roku wziął udział w swoim pierwszym konkursie freestyle - Mistrzostwach Polski Bacardi - Martini w Warszawie i od razu odniósł sukces gdyż zajął 3 miejsce. Od tej pory zaczął brać udział w wielkich imprezach, konkursach, pokazach. Leszek Machoń do swoich największych sukcesów zalicza:
Rok 2001:
- II miejsce - Bacardi - Martini 2001
- III miejsce - Puchar Pomorza 2001
- III miejsce - Sypniewo 2001
Rok ten oprócz sukcesów zawodowych był także rokiem w którym zawarł ślub. Jego wybranka Asia też jest barmanką Stowarzyszenia Polskich Barmanów (SPB) z sukcesami w konkursach klasycznych. Rok 2002 rozpoczął się wspaniale:
- I miejsce - Plaza CUP
- II miejsce w mistrzostwach Wyborowa
- III miejsce w Poznaniu
- I miejsce - Halloween Freestyle CUP
- I miejsce w ogólnopolskim konkursie Marina Diana CUP
To ostatnie wyróżnienie to jak do tej pory jego największy sukces. Wiele wspaniałych nagród, m. in. rola w filmie Zaorskiego, pocałunek od Martyny Wojciechowskiej, występ w programie BAR - polsatu. Od tego czasu Leszek Machoń podczas pokazów i konkursów występuje w stroju diabła i przypisano mu ksywę "Czerwony Diabeł z Radzionkowa".
Rok 2003
rozpoczął się od I miejsca w konkursie organizowanym na rzecz Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy i wspaniałego pucharu Jurka Owsiaka. W kolejnych konkursach wypadł równie dobrze:
- II miejsce - Marina Diana CUP II edycja
- III miejsce w konkursie PZH.
Leszek Machoń brał udział w kilku wielkich imprezach. Obsługiwał bar na pokazie mody Arkadiusa, gdzie poznał największych polskich aktorów, sportowców m.in. Cezarego Pazurę, Janusza Gajosa, Mariusza Czerkawskiego. Robił również specjalny pokaz w Krakowie w Teatrze Stu na benefisie Jana Machulskiego.
Radzionkowski Mistrz Freestyle korzystając z okazji zostawił dla wszystkich internautów kilka fajnych przepisów, które są znane na całym świecie, oraz parę własnych propozycji:
"Bar to całe moje życie i nie wyobrażam sobie, że mógłbym robić coś innego. Moim największym marzeniem jest występ na konkursie barmańskim Flair W Las Vegas. Tam spotykają się najlepsi barmani z całego świata. Życzę państwu miłego mixowania oraz odkrywania nowych smaków, kolorów drinków i koktajli."
Serdecznie zapraszamy do udziału w Dniu Pszczoły, który odbędzie się 8 sierpnia br w Śląskim Ogrodzie Botanicznym w Mikołowie. Szczegóły na plakacie.