Członkowie Stowarzyszenia Rodzin Katolickich Archidiecezji Katowickiej Koło im. Jana Pawła II przy parafii św. Wojciecha w Radzionkowie wyruszyli w piątek, tj. 11 sierpnia br. na pielgrzymkę rowerową trasą: Radzionków - Gniezno - Święty Gaj - Malbork. Jest to już tradycyjna kolejna pielgrzymka rowerowa śladami św. Wojciecha. Celem pielgrzymki jest odwiedzanie miejsc związanych z działalnością św. Wojciecha, a tym roku w szczególności miejsca Jego śmierci, czyli Świętego Gaja we wspomnienie jubileusz 1020-lecie Jego śmierci. Poniżej zamieszczamy bieżącą relację uczestników pielgrzymki:
Dzień 1: Pierwszy etap: Radzionków -Kucoby (72,5km) za nami. Po drodze: jedna "pana" (Bobrowniki Śl.), zero wypadków, jeden błąd w nawigacji. Wszyscy cali i zdrowi, zameldowali się w Ośrodku ZHP w Kucobach. Kolacja, relacje, wrażenia, prysznic i .... rano trzeba wstać o 7.30. Pogoda ciepła, niezbyt dokuczliwa. Po zachodzie słońca temperatura spadła do 24 st. C. Wiatr nam sprzyja.
Dzień 2: Ranek w Kucobach budzi nas deszczem, błyskawicami i pomrukami burzy. Przyjemnie chłodno. Pobudka, przygotowania do 2 etapu: Kucoby - Lututów (71,5km), potem śniadanie i komenda: ruszamy!
Potem Starokrzepice - odśpiewane Godzinki i szybkie zakupy. Nie pada. Lekki wiatr , 19 st. C. Rudniki - postój na kawę.
Trasa Kucoby- Lututów. 71 km. Pochmurno. Lekki wiatr. Kolejne przystanki - Starokrzepice (Godzinki), Rudniki (kawa służbowa),Ożarów (Muzeum Wnętrz Dworskich), Kurów (Różaniec), Świątkowice (Koronka) i Lututów (Msza św.). Potem odprawa i ustalenia na niedzielę. Czas wolny i nocleg w Schronisku Młodzieżowym ZSR.
Bilans: 0 awarii, 1 kraksa (2 osoby - bez obrażeń), 1. osłabienie (wzgórza Ożarowa). Komplet na mecie. Jutro 3. etap Lututów - Kościelna Wieś - 71 km.
Dzień 3: Etap Lututów - Kościelna Wieś. 71 km. Rano msza w lututowskim kościele pw. św. Piotra i Pawła. Potem przygotowanie i ... na północ.
Najkrótszy z dotychczasowych etapów. Godzinki odśpiewane na Końcu Świata. Potem zrobiło się pagórkowato - znak że Kalisz na horyzoncie. Różaniec w Godzieszach w 17-wiecznym kościele. Potem nabożeństwo do Matki Bożej po ostrym podjeździe i Koronka z ks. Andrzejem. Teraz Rynek w Kaliszu. Meta w Kościelnej Wsi. Pani Sołtys wszystko załatwiła na medal. Obiady, pogodny "wieczór", noclegi (w domach gospodarzy).
Wszyscy dojechali. 0 awarii, 0 wypadków, 1 osłabienie, 1 kolano do remontu. Na koniec dnia - urodziny Agaty, prezenty,
Sto Lat, i omawianie wrażeń z dnia trzeciego. Jutro czwarty, najdłuższy w całej wyprawie etap: Kościelna Wieś- Gniezno, ponad 111 km. Noc zapadła.
Dzień 4: Etap: Kościelna Wieś - Gniezno. 111 km. Po śniadaniu i porannej kawie udajemy się do 13. wiecznego kościoła w Kościelnej Wsi na spotkanie z ks. Proboszczem. Wspólne Godzinki i sprawdzenie, co nowego w świątyni
odkryli w ciągu ostatniego roku archeolodzy, antrolpolodzy, szpece od rzeźb, kamieni, obrazów itp. Tutaj niejeden z nich zrobił na tym zabytku doktorat! Po błogosławieństwie - odjazd przez lasy gołuchowskie, pod przewodnictwem p. Sołtys
(też na rowerze) do jednego z największych głazów narzutowych w Polsce - kamienia św. Jadwigi. Pożegnanie z Kościelnej Wsi władzą i dalej na płn.-wsch. - do Pleszewa, gdzie wszystko pozamykane do 12.00 (Urząd Miejski, sklepy (80%),
restauracje (100%), nawet miejskie WC! a nsz postój na zaplanowany tu posiłek kończy się o 11.00.
Potem, tuż za Grabem (w odstępie 20 min.) - dwie kraksy, z udziałem trójki uczestników - na szczęście obyło się bez obrażeń (znów daliśmy radę) - szkoda jedynie naszej śląskiej fanki (złamany uchwyt), którą teraz przejęła Ewa.
Kretków - Sanktuarium, które otwiera specjalnie dla nas ks. Proboszcz. Tu odmawiamy Różaniec - tym razem w intencji solenizantów (mamy w grupie jednego "abrahamka" i trzy "abrahamki') oraz w intencji ich rodzin. Także w intencjach
"zaległych" (przybyło ich w ciągu dnia - również z Cidrów).
Przeprawa przez Wartę - tym razem pozwolono nam na promie zrobić foto! (rok temu było to wykluczone!)
Gozdowo - przybywa ks. Proboszcz. Historia parafii - mniej więcej tak starej jak nasza (XIV w.), lecz o całkiem odmiennym ciągu historycznym. Pod przewodnictwem uśmiechniętego -chyba zawsze - gospodarza tego miejsca - Koronka do
Miłosierdzia Bożego i zaproszenie znów za rok. Kierowniczka wyprawy tymczasem negocjuje w Wójtostwie w Pyzdrach (nocowaliśmy tam podczas 1. i 2. Gnieźnieńskiej), ile skrzynek brzoskwiń zakupić (niektóre pojadą jutro do Radzionkowa).
Brzoskwinie: świeżo zrywane, wielkości piłki do handbala, trudno o takie w sklepie!
Potem krótkie upamiętnienie groźnego zdarzenia z 1.Gnieźnieńskiej, na przejeździe kolejowyn (pendolino) w Gutowie Małym - nowi uczestnicy na razie nie rozumieją - nie ma czasu im tego tłumaczyć, o co chodzi...
Jarząbkowo - tradycyjne, ostatnie przed Gnieznem wzmocnienie posiłkiem i kawą w "Sklepie Polskim" (pamiętają tu już nas). Tu pojawiają się pierwsze widoczne skutki kataklizmu, jaki dotknął tą okolicę w ub. piątek wieczorem.
Nawet drobne szemrania uczestników naszej wyprawy milkną. Posuwamy się szybko w kierunku pierwszej stolicy Polski - widok coraz gorszy - brak prądu, pola ze zbożami i kartoflami - zniszczone, gdzieniegdzie z oddali widać uszkodzenia
budynków i coraz większe ilości gałęzi, konarów i całych, nieraz potężnych drzew (z korzeniami i ziemią) porozrzucanych pośród pól. Wjeżdżamy do Gniezna, starego centrum. Niektóre drogi zawalone jeszcze drzewami - objazdy. Strażacy
pracują pełną parą - nie mają "długiego weekendu".
Wjeżdżamy do Gniezna, starego centrum. Niektóre drogi zawalone jeszcze drzewami - objazdy. Strażacy pracują pełną parą - nie mają "długiego weekendu".
Msza św. z naszym udziałem u św. Wawrzyńca. Ciepłe przyjęcie i pytania tutejsxego księdza oraz zwykłych przechodniów o naszą wyprawę. Po Mszy św. ostatni kilometr do miejsca zakwaterowania - u Sióstr Służebniczek w Ośrodku Szkolno -
Wychowaczym. Wita nas dyrektorka - siostra Magdalena. Najpierw, z placu Ośrodka, pokazuje wokoło zniszczenia. Na katedrze brakuje poszycia, na budynku seminarium brakuje części dachu, na ulicach w centrum tu i ówdzie leżą dachówki,
kawałki cegieł itd. ....
Potem kolacja z wybornym gzikiem z papryką.
Po ogarnięciu się lądujemy na rynku na podsumowaniu dnia. Jutro przyjeżdża reszta pielgrzymich Cidrów. Miało być 111 km, a zrobiło się prawie 115. Średnia prędkość wciąż spada - dziś było: 19,4km/h. Oznaki zmęczenia. Nastroje dobre.
Półmetek pielgrzymki. Za nami 335 km.
Dzień 5: Do południa zwiedzanie starego Gniezna. Jedni w centrum, drudzy na spacer do "młodego kościoła" pw. bł. Radzyma Gaudentego (od jego imienia wg. tradycji pochodzi nazwa Radzionków), potem przywitanie pielgrzymów
autokarowo - samochodowych z Radzionkowa i wspólna Msza św. w Katedrze w intencji cidrowej rodziny. Nie pozwolono nam tradycyjnie sobie, wspólnie po Mszy pośpiewać, bo na zewnątrz już czekała włoska para nowożeńców....
Potem pożegnanie z trójką z naszej ekipy (Stasiu, Ewa i Irek), którzy ze względu na brak urlopu nie mogą z nami kontynuować wyprawy. No i poobiedni relaks (wielowariantowy). Nocleg. Trzeba to będzie po tym radzionkowskim dniu
w Gnieźnie , jutro rano pozbierać.... Bo jutr koljny 5. "setkowy" etap: Gniezno - Bydgoszcz, 107 km...
Dzień 6: Etap: Gniezno-Bydgoszcz, 107 km.
Gniezno: Msza św. u Franciszkanów w kościele pw. MB Pocieszenia Pani Gniezna. Potem śniadanie, pożegnanie z s. Magdaleną i w drogę. Pogoda nam sprzyja, 19 st.C., słonecznie z namiastkami chmur, lekki wiatr z tyłu.
Gościeszyn. Sanktuarium ukryte w malutkiej wiosce (800 mieszkańców) z bezcenną Madonną w Ogrodzie Mistycznym. Ks. proboszcz oczekiwał nas i przewodniczy Godzinkom. Potem historia parafii i regionu. Niestety musimy dalej jechać.
Gąsawa. Przepiękna perełka drewnianej sztuki sakralnej.
Biskupin. Muzeum archeologiczne Piasta Kołodzieja... Tu przerwa na kawę i drugie śniadanie. Po drodze - setki połamanych drzew, wszędzie wre praca przy usuwaniu awarii i przywracaniu normalności - poprzewracane drzewa na pokrytych zbożami polach, zamiast żniw - czyszczenie pól. Tu w Biskupinie również drwale pracują pełną parą. cdn.
Łabiszyn - odpoczynek na rynku ładnego miasteczka. Dziewczyny kupują kiecki na Sylwestra - po 4 - 7 zł za sztukę i od razu mierzenie przez innych. Zaczyna bardziej padać deszcz ( w Biskupinie padały pojedyńcze krople).
Jakubowo - mijamy miejsce planowanego postoju bo uciekamy przed deszczem. Bydgoszcz - park podmiejski - jedziemy po puachu, wywrotka jednego i przebita dętka innego , leje. Bydgoszcz Decathlon - nasza minister finansów (nikt jej nie dorówna) generuje w tym markecie sportowym kolejkę przy kasie z powodu błędnie wystawionej ceny na oleju do smarowania łańcuchów - wygrywamy ten spór. Bydgoszcz - myjnia - szorujemy nasze rumaki z piachu , sami przemoczeni do suchej nitki. Bydgoszcz ul. Akademicka - kolejna złapana guma. Bydgoszcz ul. Lawinowa - obiad 9 a zaraz potem wjazd do dzielnicy gdzie mieści się Collegium Salezjanum. Tu wita nas ks. Dyrektor. Zakwaterowanie i wreszcie możemy zrzucić z siebie wszystkie mokre ciuchy. Potem Podsumowanie dnia i aaa, kotki dwa....
Dzień 7: Etap: Bydgoszcz - Kwidzyn. 103 km. Po noclegu w nowoczesnym zespole szkół - Collegium Salezjanum (panie - w Świetlicy, panowie - w sali baletowej), śniadanie , przygotowania i w drogę. Po wczorajszym deszczowym etapie - prognoza na dziś jest obiecująca. Prawie wszystko zdążyło wyschnąć. Po opuszczeniu strefy rzeki Warty, pokonaniu rozlewisk Noteci i Brdy, dziś delektujemy się Wisłą.
Urząd Miasta Radzionków ufundował uczestnikom pielgrzymki koszulki rowerowe.